Thierry Mugler A*Men - Na dno słodyczy...
Nie jest łatwo zmierzyć się legendą jaką jest A*Men. Jest on bowiem czymś więcej niż tylko jakimś tam „zapachem”. To był prawdziwy przełom w czasie kiedy się ukazał. Nie, nie był niezwykle oryginalny, gdyż już wcześniej istniały wonie o podobnej konstrukcji (jak np. Animale Animalne for Man), co więc było w nim tak niezwykłego?
Siła, moc, bezpośredniość. Tak intensywnego, czekoladowego, seksualnego i bezczelnego wręcz aromatu, nie było nigdy wcześniej. Skrajnie męski, ale co ciekawe używający również kobiecych akordów, a przynajmniej za takie uważanych. Bardzo smaczny zapach, wydzielający się wszystkimi słodkościami świata z dominującymi: kawą, czekoladą, wanilią, karmelem. Całość przesycona jakimś dziwnym kadzidłem, niespokojnym. Pieprz wibruje w pierwszym uderzeniu w nos, ale bardzo szybko dochodzi potężna dawka tego wszystkiego co przed chwilą wymieniłem. Dodatkowo woń ma niezwykle gęsty, zawiesisty charakter – oblepiający, narzucający się wymownie i bez żadnych konwenansów.
Dużo by pisać…
Jak w tytule ten zapach można tylko pokochać lub znienawidzić. I tylko w takiej konwencji możliwe jest pisanie o nim. Bo w zależności od tego, w którą stronę pójdziesz będą to słodkie cudowności albo obrzydliwe cukierki, pobudzające kadzidło albo kauczuk. Nie trudno zauważyć, że ja uwielbiam ten zapach.
Za jego dosadność, bezkompromisowość, ciepło i mimo wszystko nutkę subtelności przy całej swojej nachalności, która gdzieś tam się kryje.
Woda w wersji EDT jest niezwykle trwała i nawet na mnie trzyma się grubo ponad 8h, cały czas pozostawiając po sobie ogonek. A jest to nie lada wyczyn, gdyż większość perfum kapituluje w walce ze skórą mą po średnio 3h. Śmiem przypuszczać, że w gruncie rzeczy jest to EDP dla poprawności sprzedawana jako woda toaletowa.
Paradoksalnie A*Men nie jest perfumą popularną. Myślę, że decydują o tym dwie rzeczy. Jego super-selektywność – trzeba silnego (charakterem), dojrzałego mężczyzny, żeby się zdecydować na tak otwarte wyrażanie siebie. Z Muglerem jest tak – wchodzisz i nie istnieją inne zapachy – tylko Ty. Niewielu takich dziś. Oraz okazjonalność. To zapach na zimę (tylko) i na wieczór – wtedy pięknie się rozwija i pokazuje w pełni swoje bogactwo. Warto o tym pamiętać, bo próba zauroczenia koleżanek z pracy w ciepły, letni dzień najpewniej skończy się bólem głowy.
Niestety jakość kosztuje i woda do tanich nie należy. Nawet 30ml to spory wydatek, ale wierzcie, że przy tej wydajności, sile i okazjonalności używania – opłaca się, wystarczy na długo.
Podsumowując Thierry Mugler’s A*Men to niezwykły, bogaty, zmysłowy, wręcz zwierzęco nachalny zapach. Bardzo słodki, sięgający w tym samego dna słodyczy, smaczny, „brudny”. Zakochacie się w nim lub odrzuci was od razu. Niemniej nie spróbować powąchać to najcięższy, olfaktoryczny grzech.
Dla mnie całkowita rewelacja.
Nuty:
Głowa: bergamota, helonial, lawenda, mięta pieprzowa.
Serce: kawa, dziegieć, paczula.
Baza: tonka, wanilia, karmel, czekolada, piżmo
Komentarze
Brak komentarzy