Sentyment od Escady
Po ten zapach sięgnąłem zachęcony opiniami o jego subtelności, wyjątkowości, zwiewności (no to akurat nie było dla mnie przekonywujące, ale pomińmy). Barwach tańczących w duszy uduchowionego artysty… Przyznacie, że może zakręcić, nieprawdaż? Kto z nas nie lubi się poczuć taki… inny inaczej?
Zejście na ziemię było dosyć bolesne.
Owszem, jest lekko. Jest zwiewnie. Może nawet i artystycznie jest – nie wiem, nigdy nie wąchałem żadnego artysty. Ale jak dla mnie, przede wszystkim, zdecydowanie zbyt mało wyraziście tu jest. W zasadzie to mógłby być uniseks. Niby dla faceta, a nie do końca. No i chemicznie.
Otwarcie jest takie… pospolite? Nic szczególnego, pachnie bo musi. Kolejne nuty przynoszą pewną poprawę, ale bez rewelacji – osobiście najbardziej przez cały czas wyczuwam różę. W zasadzie tylko to, plus rozmiękczacze na zejściu w postaci bardzo delikatnego drzewa sandałowego i wanilii. Gdzie tu inne akordy? Doprawdy nie wiem. Róża nie jest przecież zbyt natarczywym aromatem, więc nie możliwe aby przysłoniła inne. Więc co jest? Może rzeczywiście trzeba być artystą, albo chociaż się nim czuć, żeby odebrać więcej? A noże nos odmawia i nie chce ulec uparcie niedostrzeganej przeze mnie głębi? Być może.
Wspomniałam, że woń wydaje mi się mocno chemiczna. Tego wrażenia nie mogę się pozbyć, w dodatku nic tu nie jest takie jak powinno, nie gra.
Na plus należy zaliczyć niezłą trwałość na mnie ponad 4h, co jest sporym osiągnięciem, atrakcyjną cenę no i coś co zapewne dla wielu będzie głównym argumentem na tak – i tak - podoba się paniom.
Jednak odradzam.
Nuty:
Głowa: zielona mandarynka, magnolia, czerwona porzeczka, irys
Serce: majowa róża, tuberoza, biała brzoskwinia
Baza: sandałowe drzewo, drzewo różane, ambra, wanilia
Komentarze
Brak komentarzy