Nocny lot Joopa
Wiele słyszałem o tej perfumie. Zanim trafiłem na tester naczytałem się na wszelkiej maści portalach o pięknie tego zapachu, jego orientalnym klimacie przywodzącym na myśl baśnie tysiąca i jednej nocy. Zapowiadało się niezwykle, szczególnie, że praktycznie nie natrafiałem na opinie przeciwstawne, no może czasem… A po naszym spotkaniu czułem się jakby przejechał mnie walec. Ale od początku.
Otwarcie zapachu jest ładne, takie kolorowe, mieni się feerią barw, i rzeczywiście klimat jest odrobinkę orientalny, ale nie w sensie zapachu ale konstrukcji tej nuty, to ważne rozróżnienie, bo to nie jest stricte orientalny klimat. Więc jest dobrze – cytrusy + jałowiec i ananas dobrze się komponują, nie można złego słowa powiedzieć. Serce przynosi rzeczy bardzo słodkie i tą nieszczęsną, duszącą ambrę. Umieszczenie jej w tej nucie, to naprawdę ryzyko. Niestety zapach robi się mdły i bardzo duszący. Nachalny, ciężki i męczący. A co gorsze podstawa pogłębia te doznania, poprzez bardzo męskie akordy z jakich się składa – drewno, lawenda i piżmo. Robi się po prostu nieznośnie. I tak trwa i trwa i trwa. Ani chwili spokoju. Po kilku godzinach miałem serdecznie dość latania po nocy z Joopem!
Mam pewien problem z tym zapachem. Z jednej strony ma ładne, słodkie otwarcie, które następnie ginie w pomrokach nut środka i zamknięcia. Ma również miliony pozytywnych opinii na sieci. Z drugiej strony ta woda autentycznie mnie odrzuca i chyba dobrze, aby dla równowagi również takie mocno krytyczne spojrzenie na nią - było dostępne publiczne. A najlepiej będzie, jeśli spróbujecie i ocenicie sami.
Ja stanowczo odradzam.
Nuty:
Umysł: cytrusy, jałowiec, ananas
Serce: majowe kwiecie, ambra, migdałowiec
Podstawa: drewno sandałowe, lawenda, piżmo
Komentarze
Brak komentarzy