Jesus del Pozo Quasar - Ziemia i gwiazdy
Moje spotkanie z tym zapachem było bardzo przypadkowe. Wśród rzeszy zamówionych próbek trafił się jeden gratis – i to był właśnie on. Wcześniej nie zwróciłem uwagi na ten perfum, ani opis jakoś nie przykuł mojej uwagi, ani nuty zapachowe jej nie zwróciły. I szczerze mówiąc, gdyby nie ten szczęśliwy traf – stracił bym kawałek czegoś szczególnego…
Pierwsze wrażenie jakie odebrałem po zaaplikowaniu sobie Quasara, to - gdzieś to już czułem wcześniej… Nuta głowy bardzo podobna do „Starwalkera” Mont Blanca, tyle tylko, że ten jest o 10 lat młodszy - wiemy już zatem kto się na kim „wzorował”. Pomijając jednak porównania skupię się na zapachu. A ten jest urzekający od samego początku. Na starcie otrzymujemy potężną dawkę owoców oraz świeżość. Nie jest to jednak świeżość, którą oferują dzisiejsze popularne konstrukty typu „Aqua di Gio” czy „Man Eau Fraiche”, czyli cytrusy (często chemiczne) połączone z nutami wodnymi. Tu jest zupełnie inaczej, to raczej rześkość owocowego sadu, w którym mocno wyczuwalne są banany. Dziwne, że ten owoc może „ładnie” pachnieć, ale wierzcie, może (dla mnie to też była niespodzianka)! Kolejna nuta daje z kolei coś, co sprawia, że zapach jest prawdziwie męski, ale równocześnie lekki i subtelny - rozmaryn, lawenda, szałwia, geranium – szczególnie lawenda i szałwia sprawiają, że nie można go z niczym innym pomylić. Dodatkowo jest nieco magnetycznie, czasami sam musiałem „się powąchać”, gdyż w taki dziwny sposób ten zapach przyciąga uwagę. I ten aromat przez cały czas trwania - przyjemny, nienachalny, niezwykle urokliwy. Na zejściu dochodzą drzewa i paczula, klasyczne połączenie, ale bardzo długo ciągną woń i bardzo daleko. Mech z kolei kieruje myśli w stronę chropowatego lasu, i robi to pysznie. Trwałość jest więcej niż bardzo dobra. Po całym dniu (a pracuję w ruchu – ale nie kiosku), wciąż wyraźnie czułem aromat Quasara, który nie pozwalał o sobie zapomnieć, na szczęście wcale nie chciało się go zapomnieć!
Zazwyczaj nie skupiam się na tym, gdyż wychodzę z założenia, że to dosyć drugorzędna kwestia, niemniej wspomnę, że butelka perfum jest bardzo ładna, taka nieco kosmiczna w formie, jakby skrywająca w sobie tajemnicę. W gruncie rzeczy zapach taki jest - potrafi zaintrygować – nie wszystko jest jasne. Odrobina marzeń jest tu ukryta, przynajmniej ja to tak odczuwam.
Zapach na wiosnę/lato dla mężczyzny subtelnego, intrygującego, ale męskiego - niezależnie od wieku; na dzień. Jego dużą zaletą jest to, że pochodzi z połowy lat ’90, wtedy jeszcze nacisk kładziono na rozróżnienie płci w woniach – tu nie ma miejsca na metroseksualność - i bardzo dobrze, gdyż dzięki temu od razu wiadomo, że pachnie mężczyzna, ale za to jaki!
I jeszcze ciekawostka – sugerując się opisami czasem kompletnie nie trafiamy w wyborach zapachów. Często piękne i magiczne słowa w rzeczywistości okazują się niewiele znaczącym zabiegiem marketingowym, który w konfrontacji z nosem okazuje się być płaskim, nieciekawym perfumem jakich wiele. Tymczasem, prawdziwie perły spoczywają sobie cichutko w katalogach perfumerii i tylko czekają na odkrycie. Czasem przypadkowe…
Zdecydowanie polecam.
Linia głowy: liście bananowca, akordy owocowe,
Linia serca: rozmaryn, lawenda, szałwia, geranium,
Linia podstawy: cedr, drzewo sandałowe, paczula, mech dębowy
PS. Jeszcze jedna zaleta – cena, bardzo niska, aż dziw, ale tylko się tym cieszyć!
Komentarze
Brak komentarzy