Versace Man Eau Fraiche - mężczyzna w bukiecie róż...
Po niezbyt sympatycznych przygodach z ostatnimi perfumami od Versace, po świeżaka sięgałem z pewną taką nieśmiałością… Z jednej strony zachwyty gawiedzi na różnej maści portalach wskazywały na cud, miód i orzeszki z drugiej… średnia wieku w okolicach 19-ki nie wróżyła nic szczególnego.
Postanowiłem jednak podejść do wody bez uprzedzeń, a oto rezultat moich zmagań z zapachem.
Otwarcie to koncert na jedne skrzypce – cytryna szybko zanika, karambola – szczerze mówiąc nawet nie wiedziałem co to jest – ale szybki look w wikipedię i… no tak …ale przecież tego się nie używa w perfumiarstwie!? Pewnie dlatego jej nie wyczuwam. Za to wyczuwam prawdziwą moc w postaci róży. Jej aromat jest dominującym akordem całego zapachu, pomimo przechodzenia przez poszczególne nuty jest najbardziej wyczuwalna. Interesujące, szczególnie, że pojawia się w niezbyt trwałej głowie i nie zanika, ale jest przenoszona do samego końca przez wszystkie inne składniki, które tworzą jakby podstawę dla niej. I dlatego szałwia i cedr w sercu są mało wyczuwalne, przynajmniej w porównaniu do róży. Zejście już tylko przeciąga naszą bohaterkę w nieskończoność, gdyż trwałość zapachu jest porażająca, na mojej skórze – czułem go nawet na drugi dzień, po kąpieli! A może zdziałała pamięć zapachowa? Zdarza się, że czuję woń nie mając jej dawno na sobie – tak, jakbym się nią właśnie przed chwilą skropił.
Wypadało by powiedzieć coś jednak o samej perfumie, a przede wszystkim czy jest „ładna”?
Tak, jest „ładna”. Nie da się ukryć, że pomimo trochę dziwnej konstrukcji pachnie dobrze. Jednak jedna uwaga. Róża w tym Versace jest bardzo chemiczna i jeszcze bardziej metroseksualna. To zapach zarówno dla panów jak i dla pań. Czy to wada? Dla mnie tak. Na tyle, żeby wykluczyć ten aromat, aczkolwiek należy wyraźnie powiedzieć – nie jest zły. Dla większości – będzie dobry lub nawet bardzo dobry. Po prostu znam zapachy męskie oparte na róży, czy też mające ją w swojej kompozycji i używające jej znacznie ciekawiej pod każdym względem, świetny jest tu Desire Dunhilla. I to właśnie nie pozwala mi zaliczyć tej wersji tego pięknego kwiatu do intrygujących.
Dla kogo? Dla młodych. Na kiedy? Na lato, codziennie. Cena? Włoska, czyli drogo.
Zdecydujcie sami.
Nuty:
Umysł: biała cytryna, drewno różane, karambola.
Serce: liście cedru, szałwia.
Baza: ambra, piżmo, drewno klonowe.
Komentarze
Brak komentarzy