Opium YSL bardziej drażni niż odurza
Nie przepadam za Opium Yvesa Saint Laurenta, ani za kobiecą, ani za męską wersją tych perfum. Nie polecam ich osobom młodym. Są zbyt przytłaczające, duszące, wręcz męczące. Sądzę jednak, że mogą się spodobać panom w średnim lub starszym wieku. Klasyczne opakowanie w czarnym kolorze z akcentami czerwieni wywołuje wrażenie elegancji, a jednocześnie sugeruje jakąś stateczność i tajemnicę. Wielbiciele mocnych orientalnych woni będą na pewno zadowoleni z tych perfum. Uznają ten zapach za niebezpieczny, ekscytujący, zmysłowy, energetyczny i wyrazisty. Poczują w nim dzikość, niezależność, ekstrawagancję. Ale nie wszyscy będą mieć takie skojarzenia.
Niestety, chociaż niektórych te perfumy odurzają i zniewalają, innych drażnią i męczą. Jedno nie ulega wątpliwości – nie można przejść koło nich obojętnie. Na pewno odnajdą się w tym zapachu panowie, którzy preferują tradycyjny model męskości, chcą podkreślać swoje męskie cechy, poszukują mocnych wrażeń lub pragną oderwać się od rzeczywistości.
Nie każdemu jednak taka męskość odpowiada i taki zapach - przeładowany bogactwem woni, a nawet jakby przysadzisty i mętny. W pierwszych nutach znajdziemy tu mandarynkę, czarną porzeczkę, anyż i lawendę. Dalej będzie jaśmin, magnolia, geranium, imbir i pieprz, zaś baza zapachowa zawiera wanilię, karmel, paczulę i drzewo cedrowe. Osobiście uważam, że nuty perfum gryzą się nawzajem, wywołując niezbyt przyjemne wrażenia zapachowe. Sądzę, że są za ciężkie, zbyt agresywne, a nawet nieco przerażające. Oprócz tego można powiedzieć, że to zapach raczej na wieczorne wyjścia niż na co dzień, i że może się jednak sprawdzić późną jesienią lub zimą.
Komentarze
Brak komentarzy